...zaraportuję - bo to data, com się wziął i dopełzł na odwyk. Alkoholowy. Kiepsko było, bardzo. Nie żałuję.
Szósta rocznica odrodzin. Wciąż trzeźwy jak wieprz. Wciąż dwukrajowo - NL/PL - z przewagą już jednak NL. Wciąż wywalone na smuty, politykę, wojny i na inny syf, na który nie mam wpływu. TV też dawno wywalone. Źle już było, nie będę cierpiętnicą.
Poszło w Góry. Coraz dłuższe, coraz wyższe... Chciałem skosztować długiego Szlaku, tom niecały rok temu poszedł najdłuższy w Polsce, Główny Beskidzki. Za miesiąc - już chyba w siedmioosobowej Bandzie - pociśniemy przednajdłuższy - Sudetami tera... Się pewnie przy tej okazji też druga Korona Gór Polski dozbiera. Coś trza robić. Siedzenie na dupie męczy, odkrywanie nowych miejsc korci i podnieca.
Jesiennie, każdego roku, wraz z Ludźmi lubiącymi zdrowie, robimy se tradycyjne wejście na Babią Górę - głównie Trzeźwuski, ale i wszyscy inni - jeśli kto nie jest obdarzony chorobą alkoholizmu to nic nie szkodzi - się wybaczy jakoś. To już chyba z cztery edycje były - pierwsza tercetem, ostatnio już ze szesnaście Luda Nas było. Fajnie. Na styczeń, ten najbliższy, będzie trzy dni lezienia na taką jedną Górę, gdzie ponoć fajnie się aklimatyzuje przed taką jeszcze następną. Ta druga będzie zdobywana studwukilometrowym, tygodniowym spacerem; ma stamtąd ładnie być widać Kenię.
W robo doceniany, niderlandzkie płaszczyzny też co rusz chętnie eksplorowane. W kolejce czeka następny niderlandzki spacer, też na pół tysiąca kilometrów - Pieterpad. Ale se jeszcze poczeka.
Życie prywatne na spokojnie, bez głębszych uwiązywań i komplikacji. Jak mam coś ciekawego obejrzane, albo chce mi się czasem powymądrzać coś o wódzie, to se napiszę na fejsbuczku. "Z rynsztoka na sam szczyt" - takie se tam miejsce wymościłem, niech sobie jest.
Po kilku pierwszych latach naprawiania całego Świata, teraz już mi to raczej dynda - bardziej już patrzę, żeby się realizować i ciekawie Sobie być, a nie robić za matkę Teresę. Każdy kowalem swojego losu, jeśli komuś jest źle, wtedy wykopuję do Fachowców, więc tam, gdzie i mój dekiel wyremontowali. Ja mogę tylko robić za dowód, że to się da.
Świadomy tego, co mam, co wypracowane. Niezmiennie biorę radochę z najmniejszych pierdołek. Cieszę się z byle czego. Mogę - wszak jestem po psychiatryku, nie?
Sześć lat bez szmacenia się, trucia i bez zatruwania Życia Najbliższym. Żyte z godnością i dbaniem o własny spokój. Myślę, że to jest lepsze niż szóstka w totka, ale porównania nie mam. I nie muszę mieć - rączki zdrowe, głowie się chce, a wydatki na świństwa już odpadły. Jest stabilnie. Głupi bym był, gdybym narzekał.
Chyba tyle. Napisałem co chciałem, teraz znowu sobie stąd pójdę - jeszcze tyle Szlaków jest do zdreptania!
Co chwila gadam, że dobrze jest cenić, co się ma - nawet, jeśli nie jest tego dużo.
I jeszcze takie trzy literki:
"ŻYJ!"
I już. Miej dobry wieczór i niech Ci Aura sprzyja.
Marek. Trzeźwiejący Marek
Szósta rocznica odrodzin. Wciąż trzeźwy jak wieprz. Wciąż dwukrajowo - NL/PL - z przewagą już jednak NL. Wciąż wywalone na smuty, politykę, wojny i na inny syf, na który nie mam wpływu. TV też dawno wywalone. Źle już było, nie będę cierpiętnicą.
Poszło w Góry. Coraz dłuższe, coraz wyższe... Chciałem skosztować długiego Szlaku, tom niecały rok temu poszedł najdłuższy w Polsce, Główny Beskidzki. Za miesiąc - już chyba w siedmioosobowej Bandzie - pociśniemy przednajdłuższy - Sudetami tera... Się pewnie przy tej okazji też druga Korona Gór Polski dozbiera. Coś trza robić. Siedzenie na dupie męczy, odkrywanie nowych miejsc korci i podnieca.
Jesiennie, każdego roku, wraz z Ludźmi lubiącymi zdrowie, robimy se tradycyjne wejście na Babią Górę - głównie Trzeźwuski, ale i wszyscy inni - jeśli kto nie jest obdarzony chorobą alkoholizmu to nic nie szkodzi - się wybaczy jakoś. To już chyba z cztery edycje były - pierwsza tercetem, ostatnio już ze szesnaście Luda Nas było. Fajnie. Na styczeń, ten najbliższy, będzie trzy dni lezienia na taką jedną Górę, gdzie ponoć fajnie się aklimatyzuje przed taką jeszcze następną. Ta druga będzie zdobywana studwukilometrowym, tygodniowym spacerem; ma stamtąd ładnie być widać Kenię.
W robo doceniany, niderlandzkie płaszczyzny też co rusz chętnie eksplorowane. W kolejce czeka następny niderlandzki spacer, też na pół tysiąca kilometrów - Pieterpad. Ale se jeszcze poczeka.
Życie prywatne na spokojnie, bez głębszych uwiązywań i komplikacji. Jak mam coś ciekawego obejrzane, albo chce mi się czasem powymądrzać coś o wódzie, to se napiszę na fejsbuczku. "Z rynsztoka na sam szczyt" - takie se tam miejsce wymościłem, niech sobie jest.
Po kilku pierwszych latach naprawiania całego Świata, teraz już mi to raczej dynda - bardziej już patrzę, żeby się realizować i ciekawie Sobie być, a nie robić za matkę Teresę. Każdy kowalem swojego losu, jeśli komuś jest źle, wtedy wykopuję do Fachowców, więc tam, gdzie i mój dekiel wyremontowali. Ja mogę tylko robić za dowód, że to się da.
Świadomy tego, co mam, co wypracowane. Niezmiennie biorę radochę z najmniejszych pierdołek. Cieszę się z byle czego. Mogę - wszak jestem po psychiatryku, nie?
Sześć lat bez szmacenia się, trucia i bez zatruwania Życia Najbliższym. Żyte z godnością i dbaniem o własny spokój. Myślę, że to jest lepsze niż szóstka w totka, ale porównania nie mam. I nie muszę mieć - rączki zdrowe, głowie się chce, a wydatki na świństwa już odpadły. Jest stabilnie. Głupi bym był, gdybym narzekał.
Chyba tyle. Napisałem co chciałem, teraz znowu sobie stąd pójdę - jeszcze tyle Szlaków jest do zdreptania!
Co chwila gadam, że dobrze jest cenić, co się ma - nawet, jeśli nie jest tego dużo.
I jeszcze takie trzy literki:
"ŻYJ!"
I już. Miej dobry wieczór i niech Ci Aura sprzyja.
Marek. Trzeźwiejący Marek
--
Z bycia osłem - już wyrosłem. :)